sobota, 19 lipca 2008

Zachwyt nad Bizetem


Na początek o jaskółce, która wiosnę czyni - pierwszej płycie Marca Minkowskiego i Les Musiciens du Louvre, wydanej przez francuską wytwórnię Naïve pod koniec marca tego roku (przez ostatnie kilkanaście lat Maestro nagrywał dla Deutsche Grammophon). Cztery wyjątki z "Carmen" i trzy różne suity z "Arlezjanki" Bizeta. To płyta, książka, przenośne muzeum i fabryczka południowego klimatu w jednym. Łatwo mylnie uznać, że mamy do czynienia z miniaturową, starannie wydaną książką (ma 120 stron!), bo krążek jest sprytnie ukryty za okładką.
Nawet gdyby zabrać ją ze sobą na wakacje a na miejscu miałoby się okazać, że nie mamy dostępu do odtwarzacza CD, nie będziemy się z nią nudzić. Możemy poczytać sobie po francusku, angielsku i niemiecku opowiadanie "Arlezjanka" A. Daudeta (wprawdzie o nieszczęśliwej miłości, ale za to rzecz dzieje się w Prowansji). Możemy też zapoznać się ze zgrabnymi zeznaniami M. Minkowskiego o trzech wersjach "Arlezjanki" z punktu widzenia wykonawcy, który zdecydował się nagrać wszystkie trzy. Lekturę uzupełnimy przystępną analizą muzykologiczną "Carmen" i "Arlezjanki" L. Wrighta i opowieścią o muzycznej Prowansji G. Condé. A gdyby wcale nie chciało nam się czytać, możemy wprawić się w południowy nastrój za pomocą ok. 20 kolorowych reprodukcji obrazów o tematyce prowansalskiej (m.in. Vincenta van Gogha i Paula Gauguina). Kiedy już się naczytamy i napatrzymy do syta a w pobliżu znajdzie się odtwarzacz, możemy po prostu włączyć płytę. Zabrzmi południowoeuropejski ogród ze wszystkimi odcieniami, które może wydobyć ze świata tamtejsze słońce. Carmen tańczy. Lekko. Jest jakby bardziej eteryczna niż jej się zdarza w ogrodach innych właścicieli. Mniej nachalna. Chce się na nią patrzeć. Dalej Arlezjanka. Potrójna, z całą paletą orkiestracji i odcieni emocjonalnych. Najbardziej bezradna a przez to rozczulająca w środkowej suicie. To Bizet, któremu Minkowski przyjrzał się uważnie i czule. "Cztery suity, cztery orkiestry, cztery palety, cztery narracje, dwie słoneczne tragedie, jeden kompozytor, którego bezkompromisowa prostota skrywa wiersz w każdym takcie." M. Minkowski.
Maestro powiedział w jednym z wywiadów: "płyta jest dla mnie nie tylko czymś do słuchania, ale również do oglądania i dotykania. To jest ślad – nie tylko mojej pracy, ale i mojej duszy." Mnie ten ślad przypadł do serca za całokształt. I czekam na kolejne płyty z krainy synestezji, skąpane w oparach duszy.

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

No pięknie, pięknie. Będzie kolejny blog do czytania :)

p.s. Nie za bardzo lubię te wszystkie wydawnictwa, w których płytę się wsuwa/wysuwa z papierowej (lub tekturowej) koperty. Płyta się od tego strrrrasznie szybko rysuje...

Beata pisze...

Witaj quake'u :-)
Ja za to nie lubię tych plastikowych pudełek, często mi pękają, albo kruszą się na rogach, albo tracą ząbki w środku. Możliwości bez liku. Ale i tak zaniepokoiłam się nieco, że może ta zachwycająca płyta jest już porysowana...

Anonimowy pisze...

Tja, te wypadające ząbki doprowadzają mnie do szału. Ale jest jedno rozwiązanie: płytę zgrać do formatu mp3 więcej jej nie ruszać ;-)

Beata pisze...

Coraz częściej tak robię :) Na szczęście książeczkom do płyt nie wypadają ząbki...

PAK pisze...

Zwykle wolę pudełka (mimo traconych ząbków i braku pudełkowego stomatologa*). Książeczka? Owszem, ale wtedy to jest płyta do czytania bardziej niż słuchania ;)

*) Kleje słabo się sprawdzają...

Beata pisze...

Witaj pak-u :-) Książeczkę można zawsze z wdziękiem zignorować, do czego jednak w przypadku duetu Bizet / Minkowski nie zachęcam :-) Mam jedną zasadę: nigdy nie czytam i nie słucham jednocześnie (no może z wyjątkiem przekładów librett) ;-)

PAK pisze...

Niezupełnie o to mi chodziło. Po prostu doznanie estetyczne związane z książeczką przesłania samą płytę. Gdy o niej myślę (tj. o komplecie) myślę o książeczce i płyty nie słucham... Są przykłady (przede mną) -- Divine Harmony (Opus 111, zanim stał się częścią Naive i Gridenko z zespołem), a obok Francisco Javier Savalla.

(Jeśli chodzi o lekturę podczas słuchania -- odwrotnie, czytając słucham; jeśli jednak chcę posłuchać uważnie, jedyne co czytam to libretto).

Beata pisze...

PAK-u, niestety nie mam dwóch wspomnianych przez Ciebie ksiąg/ nagrań (Savalla tylko słyszałam). Bizeta odbieram jako całość, wszystkie elementy pasują do siebie i tworzą razem nową jakość. Gdybym jednak z jakiś powodów musiała wybierać tu między książeczką a płytą, wybrałabym płytę.